Głównie prawo

Joined December 2017
Pora odpocząć☀️
1
2
Czym to się różni od nominacji Piotrowiczów, Pawłowskich i Święczkowskich?
Robert Kropiwnicki ma zostać sędzią Trybunału Konstytucyjnego.
4
15
🤯
Dawno nie czułem takiego zażenowania. Karolina Opolska, dziennikarka i wykładowczyni dziennikarstwa, nie miała cywilnej odwagi przyznać się, że w swojej książce… po prostu zmyśliła część przypisów. Nie pomyliła się, wymyśliła nieistniejące książki, albo nie zweryfikowała tego co wypluł jej AI. W poniedziałek zapytałem ją publicznie na platformie X, dlaczego posunęła się do czegoś takiego. Trudno tu mówić o prowokacji czy o żarcie, te fikcyjne źródła są zbyt banalne, by mogły być zamierzonym pastiszem (casus Kpinomira). To nie jest kwestia błędu w nazwisku autora, pomyłki w tytule, roku wydania czy numerze strony. Mówimy o całkowicie zmyślonych publikacjach, rzekomo autorstwa znanych historyków: • Stanisław Mikołajczyk, Historia Polski, PWN, Warszawa 1989, s. 55-59 - taka książka nie istnieje, nie figuruje w żadnym katalogu bibliotecznym. • Witold Kula, Historia cywilizacji słowiańskiej, PWN, Warszawa 1984, s. 89-95 - również nie istnieje. Zresztą Kula zajmował się przede wszystkim historią gospodarczą, więc od razu mnie zdziwiło, skąd u niego ta słowiańszczyzna. • Gerard Labuda, Chrystianizacja Polski, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1999, s. 17-20 - ta pozycja także nigdy nie została wydana. Edycja Roczników Jana Długosza też jest pomylona. Sami przyznacie to nie są zwykłe i przypadkowe błędy. To rodzi duże wątpliwości w jaki sposób powstawała książka, a to tylko fragment jednego z osiemnastu rozdziałów. Dalej już nie sprawdzałem, ale nie z lenistwa, lecz z obrzydzenia, bo jaki był następnie bieg spraw… Zamiast rzeczowo odnieść się do sprawy, Karolina Opolska nie odpowiedziała publicznie, tylko zaczęła kontaktować się z naszymi wspólnymi znajomymi, próbując wciągnąć ich w „wyjaśnianie” sytuacji. Nie był to przejaw odwagi, tylko próba rozproszenia odpowiedzialności i wywarcia nacisku środowiskowego. Przyznam, przez chwilę ta toksyczna taktyka zadziałała, przez dobę zastanawiałem się, czy w ogóle warto sprawę nagłaśniać, by nie obciążać ludzi, którzy nie mają z tym nic wspólnego. Ostatecznie otrzymałem od Karoliny Opolskiej prywatną wiadomość na Fanpage. Napisała, że to wina wydawnictwa i jeśli będzie taka potrzeba to wydawnictwo wyda oświadczenie. Zabrzmiało to tak, jakbym to ja miał o tym zdecydować. Dodała też, że nie odpisała publicznie, ponieważ nie wypowiada się na platformie X. To dziwne tłumaczenie, bo nie tylko ma tam konto, ale i aktywnie je prowadzi. Lepiej przecież spróbować zamieść sprawę pod dywan. Czuję żenadę, bo mówimy o osobie uchodzącej za doświadczoną dziennikarkę, wykładającą warsztat przyszłym dziennikarzom. Zamiast wziąć odpowiedzialność, zrzuca winę na okoliczności, system, przypadek, na wszystkich, tylko nie na siebie. W „Sarmatii” popełniłem błąd nazwisku koleżanki, która podsunęła mi jedno źródło, wyszła głupia sprawa, ale nie obwiniam wszystkich wokół, tylko wziąłem to na klatę, przeprosiłem publicznie i prywatnie. Nie łudźmy się też, że ktokolwiek w mediach nagłośni sprawę. Nie będzie artykułów w stylu „Znana dziennikarka wymyśla książki w przypisach”. Taki Cynarski od lechickiej hoplologii to wdzięczny przypadek, więc pojawiły się artykuły w portalach informacyjnych. Tu zadziała mechanizm, który dobrze znamy: kolesiostwo i źle pojmowana solidarność zawodowa. Używajmy AI, ale mądrze.
1
Taki Cierpliwy retweeted
Marcin Łochowski dostał się na skróty do SN. Nie zasłużył, wiadomo. Studia skończone z wynikiem bardzo dobrym, egzamin sędziowski z bardzo dobrym. Asesor od 2000 r., sędzia od 2003 r. Przeszedł wszystkie szczeble sądownictwa powszechnego - był w rejonie, był w okręgu, był w apelacji, był rzecznikiem prasowym sądów, był wizytatorem. Awanse dostawał po wcześniejszych „testach” na delegacji, które wypadały bardzo dobrze. Doktor nauk prawnych, wykładowca akademicki, prowadził szkolenia dla sędziów. Autor wielu uznanych publikacji. I to on przeszedł drogę na skróty, a nie ludzie, którzy trafili do SN na podstawie dorobku naukowego, nie orzekając wcześniej przez ani jeden dzień (!). Cóż, mam skrajnie negatywne zdanie o tym, co Zbigniew Ziobro wespół z Jarosławem Kaczyńskim zrobili z KRS. Ale gdy ktokolwiek twierdzi, że tacy sędziowie jak Łochowski dostali coś w prezencie, nie zasłużyli, to mam wrażenie (a właściwie mam pewność), że nie o dobro obywateli tu chodzi.
Sędzia SA Łochowski dostał się na skróty do SN. I jemu i pozostałym należy to za każdym razem przypominać. Nie uzyskał legalnego powołania.
89
342
16
2,570
Matko jedyna, jak to życie zleciało 😳
On this day 50 years ago, in 1975, Queen released "Bohemian Rhapsody"
1
„Jeden z dziesięciu” oglądam, bo akurat jestem w PL… Pytanie: ile kół ma rower zwany tandemem? Odpowiedź: trzy 😁
1
Powszechnie wiadomo, że wpis w KW to w zasadzie prawomocny wyrok zasądzający to, co zostało w KW wpisane 🙃
Z księgi wieczystej działki sprzedanej Wielgomasowi za 22,8 mln zł wynika, że jeśli tylko do 2028 r. państwo zechce budować CPK na tamtym terenie, Skarb Państwa może odkupić od Wielgomasa działkę za 22,8 mln zł. Tyle fakty.
3
Świeża historia z pewnego due diligence polskiej spółki IT, która „zatrudnia” ponad 200 informatyków i inżynierów na B2B. Pytanie z prawa pracy od prawnika z Danii: What does the abbreviation “B2B” relate to? Szczera odpowiedź działu prawnego polskiej spółki: “B2B is a business-to-business agreement between us and a person whom we treat like an employee.” 😂 #legalTT
2
2
26
Ale cacko 😀
Ciężar dowodu w debacie o istnieniu Boga spoczywa na wierzącym, który twierdzi, że Bóg istnieje – to on musi dostarczyć dowody na swoje pozytywne twierdzenie. Ateista, odrzucający to bez twierdzenia o nieistnieniu (tzw. słaby ateizm), nie ponosi tego ciężaru. Jeśli ateista twierdzi "Bóg nie istnieje" (mocny ateizm), wtedy dzieli ciężar. To standard w filozofii.
1
4
😆
Pilne ‼️ @krzysztofbosak i @KonradBerkowicz podają, że w tym roku trasa marszu 11 listopada odbędzie się z #IKEA Janki do #IKEA Targówek Hasłem tegorocznego marszu będzie: Z ziemi szwedzkiej do Polski (!)
1
1
Kto im te eskjuzy wymyśla?
Konrad Berkowicz robił duże zakupy w IKEA. Kasował zakupy w kasie samoobsługowej, będąc w słuchawkach. Z wielu towarów mniejsza część mu się nie nabiła, czego nie usłyszał z powodu słuchawek. Od razu zapłacił mandat, nie zasłaniał się immunitetem. Robienie z tej oczywistej pomyłki próby kradzieży jest głupie. A atakowanie go przez odpowiedzialnych za wielomilionowe wały polityków to zwykła żenada. Premier Tusk wypominający tę pomyłkę Berkowiczowi, gdy ma u siebie Giertycha, Nowaka, Gawłowskiego i innych, jest jeszcze śmieszniejszy niż zwykle.
2
Mnie śmieszy: "[...] rozstrzygnięcie wątpliwości interpretacyjnych sformułowanych we wniosku o przyjęcie skargi do rozpoznania, mogłoby mieć wpływ na wynik postępowania kasacyjnego wyłącznie przy założeniu, że zasadna okazałaby się podstawa kasacyjna obejmująca zarzut naruszenia przepisów prawa materialnego. W orzecznictwie Sądu Najwyższego zwrócono uwagę, że związek między zagadnieniem prawnym, służącym wykazaniu przyczyny kasacyjnej a wynikiem postępowania kasacyjnego, nie może mieć warunkowego charakteru, uzależnionego od trafności poszczególnych zarzutów kasacyjnych, ponieważ wymagałoby to dokonania wyprzedzającego badania zasadności podstaw kasacyjnych na etapie orzekania w przedmiocie przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania, co jest wykluczone na tym etapie postępowania". I CSK 401/23
1
1
Taka ciekawostka: "Można przyjąć domniemanie faktyczne, że rozpoczęte studia wyższe kończy się z pomyślnym wynikiem (orz. z 12.2.1952 r., C 1582/51, OSN 1952, Nr 3, poz. 90)". 😂
3
Uchylenie i przekazanie sprawy do ponownego rozpatrzenia, więc to jeszcze nie koniec. Stwierdzić nieważność aktu nie jest tak łatwo.
Sprawdziłem. W bazie orzeczeń Izby Karnej SN dostępnej pod sn.pl znalazłem co najmniej 22 wyroki/postanowienia, w których pojawia się sformułowanie „dowód z pomówienia”.
This tweet is unavailable
1
Taki Cierpliwy retweeted
Dear UN🇺🇳colleagues, Next time you shake hands with Russian diplomats, just remember that they ALL have blood on their hands, the blood of innocent Ukrainian kids whom Russia 🇷🇺kills every day. Like Anastasia from the Lviv region. She was just 15 years old. Murdered last night🤬
Jak się to stało, że mi się to dopiero teraz wyświetliło? 😳
2
1
Made my day 😀
I had to watch this entire thing. 🙌🤟
Taki Cierpliwy retweeted
Jak mogło dojść do sprawy Tomasza Komendy? To pytanie zadawali sobie niemal wszyscy raptem siedem lat temu. Słyszeliśmy dużo o błędach prokuratury, niefrasobliwości sędziów, niewłaściwych działaniach policji. A także o mediach, które skazały medialnie człowieka, choć nie znały szczegółów sprawy. Dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że nic się nie zmieniło. Przez ostatnie kilka tygodni pracowaliśmy z @p_figurski nad sprawą podwójnego zabójstwa w pubie Tartak. Minęło od niego 25 lat. Marek N. został raz skazany na "dożywocie", który to wyrok sąd apelacyjny uchylił, raz uniewinniony, który to wyrok sąd apelacyjny uchylił, by ostatnio znowu zostać skazanym na "dożywocie". Za kilka dni sąd apelacyjny znów zajmie się sprawą. I tu wyraźnie zaznaczmy: nie mam pojęcia, czy Marek N. zabił dwóch gangsterów w pubie Tartak w ramach porachunków gangsterskich. Nie wydaje mi się to zupełnie niemożliwe. Ale podstawowe zasady procesu karnego mają to do siebie, że aby kogoś skazać, sąd musi mieć stuprocentowe przekonanie, że skazuje właściwą osobę. A tutaj, najzwyczajniej w świecie, takiego przekonania nikt, kto zapozna się z materiałami sprawy, mieć nie może. Na podstawie czego Marek N. został skazany? W praktyce - jedna pani rozpoznała go po brązowych oczach i sylwetce. Pani nie pamięta, o której godzinie przyszła do pubu, nie pamięta, gdzie dostrzegła zabójców, ale pamięta, że widziała Marka N. wcześniej bez kominiarki, a tuż po zabójstwie zobaczyła go w kominiarce - i poznaje po oczach i sylwetce. Policja i prokuratura postanowiły zniwelować ryzyko pomyłki w rozpoznaniu. Dlatego do okazania wzięto ludzi zupełnie niepodobnych do Marka N. - cięższych o kilkadziesiąt kilogramów, wyższych o kilkanaście centymetrów. Śledczy, aby nie bazować tylko na jednym świadku, znaleźli kilku innych, którzy co prawda Marka N. nie widzieli, ale tak namalowali słowem całą sytuację, że uwiarygadniało to tezę, iż to Marek N. był zabójcą. Szkopuł w tym, że świadkowie ci wycofali swoje zeznania w sądzie, twierdząc, że wymusiła je na nich policja. Wynotowaliśmy sobie cytaty z ich zeznań. Tylko tytułem przykładu: Świadek 1: "Policjant pytał, czy mieli coś w rękach. Powiedziałem, że mieli, to on napisał, że karabin"; Świadek 2: "Wracając do mojego przesłuchania w Warszawie w Centralnym Biurze Śledczym, to byłem przesłuchiwany przez kobietę i jakiegoś krępego mężczyznę. Wyglądało to w ten sposób, że ta kobieta powiedziała mi, że oni wiedzą, kto strzelał do mojego syna i że jak chcę odebrać swój samochód, który został zabezpieczony po wcześniejszym zatrzymaniu syna, to muszę podpisać to, co ona mi da. Ja nie składałem żadnych zeznań, tylko podpisałem to, co napisała ta kobieta. Nie czytałem treści, którą podpisałem i nie wiem, co tam było napisane. Ta kobieta mówiła jeszcze, że jak ja nie podpiszę tych zeznań, to mój samochód zgnije na parkingu". Może świadkowie zmienili zeznania, bo byli szantażowani nie przez policję, tylko przez Marka N. lub jego znajomych? No, może tak. Ale czy ktokolwiek z nas może mieć pewność? Pewność na pewno miały policja i prokuratura. Policjant prowadzący sprawę bez żadnego zmieszania zeznał w sądzie, że z góry przyjęto, iż to Marek N. zabił, więc innych wersji kryminalistycznych nawet nie sprawdzano. Co ciekawe, prowadząca zupełnie inną sprawę prokurator Barbara Zapaśnik miała delikwenta, który wiedział sporo o zabójstwie w Tartaku i - z tego co wiem - chciał przedstawić inną wersję niż policja. Ale Zapaśnik szybko sprawę straciła. Warszawscy śledczy mieli już ustalonych sprawców. Mówiąc wprost, prokuraturze nie potrzeba było więcej zabójców, niż było na miejscu zdarzenia, bo to by oznaczało, że któryś z wytypowanych sprawców nim nie był. Uznano więc, że skoro jest dwóch, musi tak pozostać. Właśnie! Bo sprawców było dwóch. Drugi został już prawomocnie skazany. Nie przyznał się do winy, natomiast dowody przeciwko niemu były mocniejsze. Nie chcę wypowiadać się na temat jego sprawy, bo najzwyczajniej w świecie jej nie znam tak dobrze. Prokuratura na tyle niestarannie przygotowała akt oskarżenia przeciwko Markowi N., że nawet wymyśliła sobie nieistniejący model pistoletu maszynowego. Zarzuciła bowiem Markowi N., że strzelał on z karabinka RAK-CZ 26. Podczas gdy w rzeczywistości są RAK-i, i są CZ 26, ale RAK-CZ 26 nie ma. Co więcej, właściwie nie wiadomo, na podstawie czego uznano, że Marek N. posługiwał się akurat pistoletem maszynowym RAK-CZ 26 (abstrahując od tego, że taki model nie istnieje), a jego kompan Kałasznikowem, a nie odwrotnie. No i jeszcze media... Po nieprawomocnym wyroku Marek N. został nazwany zabójcą, cynglem, w internecie jest ogrom tekstów, w których przesądzono już o jego winie. Myślicie, że gdyby sąd apelacyjny go uniewinnił (albo przekazał sprawę do ponownego rozpoznania i za kilka lat zapadłby wyrok uniewinniający), media będą równie ochoczo informować, że jednak opisany zabójca nie jest zabójcą? Nie znam Marka N., widziałem go raz w życiu podczas widzenia w zakładzie karnym. Nie jestem naiwny, więc nie wierzę w wersję, że zamknięto kryształowego człowieka, który w życiu muchy nie skrzywdził. Ale przeczytałem (przeczytaliśmy) kilka tysięcy stron dokumentów. Porozmawialiśmy z wybitnymi polskimi kryminalistykami i karnistami, którzy wprost nam powiedzieli, że rozpoznanie po oczach i sylwetce w ciemności to dowód nijak nieprzesądzający. Zapoznaliśmy się z opinią Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która zajęła stanowisko korzystne dla Marka N. I tak sobie myślę: być może wypowiadam się teraz na korzyść człowieka, który odpowiada za podwójne zabójstwo. Być może po prostu nie udało się zgromadzić przeciwko niemu dowodów. Ale jeśli zastanawiamy się, jak mogło dojść do takiej sprawy jak ta Tomasza Komendy, to znam odpowiedź: policja upatruje sobie z góry sprawcę, prokuratura idzie w to na całość, nie przejmując się szczegółami sprawy, a sędziowie czasem nawet nie zapoznają się dokładnie z materiałem dowodowym, tylko skazują (lub uniewinniają) na, nomen omen, ładne lub złowrogie oczy.