Bardzo dobrze, że w Kanale Zero był
@rafalhubert, bo dzięki temu mieliśmy polski głos w debacie, zamiast manipulacji histerią przez łzawe opowieści w wydaniu p. Panczenko czy racjonalizacji bez uwzględnienia istotnych czynników w wydaniu dr Szeligowskiego. I szczególnie to drugie jest niepokojące, bo o ile p. Panczenko realizuje agendę ukraińską, tym samym pokazując, jak należy walczyć o interes własnego narodu, o tyle dr Szeligowski powinien również kierować się interesem Polski i Polaków.
Widać to było wyraźnie, gdy była mowa o budowanym na Ukrainie kurorcie narciarskim (nota bene komiczne było zdziwienie prowadzącej). Pan doktor stwierdził, że nie widzi problemu, bo taki kurort jest oczywistym ruchem mającym na celu poprawę ukraińskiej gospodarki, dzięki czemu tę będzie stać np. na uzbrojenie.
Problem polega jednak, że debata toczyła się w temacie przywilejów Ukraińców w Polsce, czyli de facto odbioru również takich ruchów, jak budowa kurortu narciarskiego w kontekście kilku istotnych elementów, takich jak: narracja o skali wojny, doświadczeń Polaków w zetknięciu z wojenną pożogą w przeszłości oraz bieżącej, wewnętrznej sytuacji Polski, co przekłada się na dobrostan Polaków.
Pan doktor kompletnie ignoruje elementarny czynnik, jakim jest priorytetyzacja potrzeb w trakcie wojny. Ja naprawdę rozumiem, że będący na przepustce żołnierze potrzebują oddechu. Tyle, że ten oddech mają zapewniony w różnych rejonach Ukrainy, która nie została dotknięta działaniami wojennymi. Nie jest tak, że w lutym 2022 roku wyparowała cała infrastruktura rozrywkowa czy wypoczynkowa na Ukrainie. Jeśli więc są pieniądze (nieważne czy prywatne czy publiczne) na budowę kurortu narciarskiego, gdy jednocześnie Ukraina nie ma lub nie chce przeznaczyć środków na leczenie własnych dzieci (nieważne czy przebywają na Ukrainie czy w Polsce - to są ich obywatele), to będzie to budziło oczywisty sprzeciw Polaków z dwóch podstawowych powodów.
Po pierwsze dlatego, że Polacy pamiętają z opowieści przodków oraz z lektur, jak wyglądała wojna w Polsce. W "Raportach tajnego emisariusza" Karski przytacza, że bodaj przez 3 lata wojny ani razu nie widział masła. Moja prababka szła pieszo po ziemniaki 20 km, gdy pradziadka zamknięto w obozie. Nikt nie myślał o szusowaniu czy zjedzeniu posiłku w restauracji. Nikt nie śmiał nawet pomyśleć, że gdyby Polacy byli w stanie podówczas budować sobie miejsce rozrywki, to oczekiwaliby pomocy. Mamy kompletnie inną mentalność, zbudowaną na doświadczeniach o nieporównywalnej skali.
Po drugie dlatego, że w momencie, w którym Polska służba zdrowia jest niewydolna, Polskie dzieci również mają problem z opieką dentystyczną, a starsi z diagnozą nowotworu są odsyłani z kwitkiem, to nikogo z Polaków nie ruszy ckliwa historia o ukraińskiej dziewczynce bez zębów, gdy jednocześnie buduje się właśnie ośrodek narciarski. Nikogo też nie będzie interesowało, że to będzie miało przełożenie na gospodarkę Ukrainy. Każdy Polak zada sobie pytanie - dlaczego to my mielibyśmy łożyć pieniądze ze swoich kieszeni, gdy sami nie mamy odpowiednich warunków, a Ukraińców stać na zagospodarowanie potrzeb niższego rzędu? Tym bardziej, że skoro sama p. Panczenko mówi, że historia Wołynia nie jest czymś, o czym myśli Ukrainiec i jest to na 127 miejscu, to musi zrozumieć, że rozrywka ukraińskiego żołnierza na przepustce również jest na 127 miejscu w hierarchii Polaków.
Dlatego zarówno narracja dr Szeligowskiego jak i p. Panczenko będą odbierane niezbyt pozytywnie. Brak zrozumienia, że mamy swoje problemy, swoje doświadczenia i jeśli chce się nas przekonać, to należy to wszystko uwzględnić, to droga donikąd. Polacy nie kupią łzawych historii ani racjonalizacji, wskazywania słupków dotyczących gospodarki czy bagatelizowania, że rolnictwo i transport to poważne gałęzie polskiej gospodarki, które przekładają się na realne losy Polaków, których interes należy stawiać zawsze ponad interes kogokolwiek innego.